Po przebudzeniu na moją twarz wpełzł szeroki uśmiech. Cieszyłam się, że już dzisiaj zacznę treningi. Oczywiście, mój kochany Paul obiecał wszystkim, że na samym początku pokażę co tak naprawdę Vince we mnie widział i że bedą pod ogromnym wrażeniem, dlatego wszyscy zapowiedzieli, że stawią się w komplecie przy ringu, by zobaczyć to na własne oczy.
Tanecznym krokiem wpadłam do kuchni, zjadłam śniadnie i popędziłam przed szafę. Otworzyłam ją na oścież i wyjęłam błękitne dresowe szorty i białą bokserkę. Włosy związałam w wysokiego kucyka, narysowałam eyelinerem kreski i wytuszowałam rzęsy, złapałam swoją sportową torbę i wybiegłam na zewnątrz. Pogoda była idealna - słońce mocno przygrzewało, oślepiając i oświetlając okolicę. Wcisnęłam na nos okulary przeciwsłoneczne i żwawym krokiem poszłam w kierunku domu państwa Levesque.
- Dzień dobry!- wpadłam do kuchni, gdzie Stephanie przygotoywała śniadanie, a Paul wraz z Aurorą i Murphy siedzieli przy stole, niecierpliwie czekając na posiłek.Tylko malutka Vaughn siedziała w swoim łóżeczku i bawiła się w najlepsze, nie zwracając na nic uwagi.
- Dzień dobry!- wpadłam do kuchni, gdzie Stephanie przygotoywała śniadanie, a Paul wraz z Aurorą i Murphy siedzieli przy stole, niecierpliwie czekając na posiłek.Tylko malutka Vaughn siedziała w swoim łóżeczku i bawiła się w najlepsze, nie zwracając na nic uwagi.
- Ciocia!- drziewczynki zerwały się od stołu i wpadly w moje ramiona, ściskając mnie i całując, a ja śmiałam się w głos.
- Dziewczynki, dajcie cioci oddychać- poprosiła Stephanie, a one posłusznie usiadły na swoich miejscach. Pocałowałam przyjaciółkę w policzek, to samo uczyniłam z jej mężem.
Podeszłam do łóżeczka i wdałam się w zażartą konwersację z roczną dziewczynką, by reszta rodziny mogła w spokoju zjeść śniadanie.
- Możemy jechać- za moimi plecami pojawił się uśmiechnięty Hunter.
Skinęłam głową i udałam się na zewnątrz do jego samochodu. Drogę do firmy umililiśmy sobie wesołą pogawędką, w czasie której opowiedziałam mu o wczorajszym dniu spędzonym z April.
- Witajcie wszyscy!- powiedział głośno Paul, kiedy przekroczyliśmy próg siłowni.
Kilka osób pomachało, kilka odpwiedziało, niektórzy podeszli się przywitać, a April uwiesiła się na mojej szyi, co skwitowałam śmiechem. Phil jako jedyny znów stał przy oknie i nie zwracał na nas uwagi. Wywróciłam oczami, a po chwili moją uwagę przuciągnął ktoś stojący za tłumem.
- Michael!- krzyknęłam i ze śmiechem wbiegłam mu w ramiona, odejmując go nogami w pasie i mocno się w niego wtulając. Zaśmiał się i pocałował lekko moje czoło, kiedy już mnie odstawił.
- Tęskniłem za Tobą, moja Mała- objął mnie opiekuńczo, a ja położyłam mu głowę na ramieniu.
- To co? Bierzmy się do pracy, po rozgrzewce wybierzemy Ci przeciwniczkę- ogłosił Hunter, a ja skinęłam głową.
Zauważyłam, że Phil nagle zaczął przesadnie interesować się całą tą sytuacją.
- Ja chętnie się z nią zmierzę- usłyszałam za sobą głęboki kobiecy głos.
Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z piękną, wysoką i umięśnioną blondynką, która pomimo miłego uśmiechu patrzyła na mnie zimnym wzrokiem.
- Daj spokój, Beth. Nie musisz tego robić- nagle, jakby znikąd, obok mnie pojawił się Phil.
- Ale chcę- odpowiedziała, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Myślę, że dam sobie radę- uśmiechnęłam się.
Phil stanął ze mną twarzą w twarz.
- Nie wiesz na co się porywasz- warknął, ale w jego oczach widziałam prawdziwy strach.
- W takim razie postanowione. Za pół godziny w ringu- ogłosił Paul i nie czekając na niczyją reackję opuścił pomieszczenie.
Phil stał przde mną z zaplecionymi rękami i nie spuszczał ze mnie czujnego spojrzenia. Wzruszyłam ramionami, po czym wyminęłam go i rozpoczęłam rozgrzewkę.
*
- Dobrze, dziewczyny. Wiecie co robić!- krzyknął Paul z tłumu, który zgromadził się wokół ringu.
Uśmiechnęłam się szeroko. Nie mogłam się doczekać powrotu do ringu. Uraz żeber wyłączył nie z akcji na dwa miesiące, a teraz zaczynałam znów robić to co kochałam. Zaczęłyśmy od zwarcia, ale Beth zaraz mnie odepchnęła i odbiła od lin, fundując closeline, który nieco mnie przyćmił. Nie pozostałam jej jednak dłużna. osłabiłam ją kilkoma mocnymi ciosami i wykonałam buldog. Kiedy się podniosła, wykonałam sideslam. Potem flying knee i znów buldog. Jednak nie dała się długo utrzymać w ryzach. Kiedy tylko odzyskała siły, odbiłam ją od lin, a ona znów próbowała wykonać closeline, jednak ja z idealnym wyczuciem czasu zrobiłam mostek, a potem stanęłam na rękach, by móc poczęstować Beth solidnym kopniakiem w klatkę. Kiedy wstałam, moja przeciwniczka zrobiła poważny błąd. Z całej siły uderzyła mnie pięścią w niedawno wyleczone żebra, co wywołało mocny ból.
- Nie powinna była tego robić- usłyszałam Paula.
Rzuciłam ją na matę dzięki powerslam i karuzelą rzuciłam na drugą linę. Podeszłam na drugi koniec ringu, wykonałam przerzut ciała w tył, wybiłam się w powietrze, obróciłam ciało o sto osiemdziesiąt stopni, złapałam za linę, a nogi podwinęłam za siebie. moje buty uderzyły prosto w Beth, a ja wślizgnęłam się na ring przez przestrzeń między pierwszą, a drugą liną. Ułożyłam ją pod narożnikiem, a sama błyskawicznie się na niego wyskrobałam. Stanęłam na jego szczycie przodem do ringu i skoczyłam. Po wykonaniu podwójnego salta spadłam na nią przodem, co pogłębiło ból w moich żebrach. Poczekałam, aż się podniesie i wtedy wykonałam salto, nie podkurczając nóg, dzięki czemu trafiłam prosto w jej szczękę. Upadła nieprzytomna na matę, a sędzia, za którego tymczasowo robił Jeff, odliczył do trzech, po czym uniósł moją rękę w geście zwycięstwa.
Usłyszałam jak Beth wstaje z maty, ale nie przejęłam się tym. Byłam pewna, że po prostu sobie pójdzie.
- Świetna walka. Gratuluję- warnęła przez zaciśnięte zęby i podła mi rękę, którą mimo wszystko chętnie uścisnęłam. Jednak to był jeden z największych błędów, jakie zrobiłam ostatnimi czasy, bo Beth kopnęła mnie w i tak już poobijane żebra. Padłam na kolana i poczułam się na moment lekko zamroczona. Przez salę przetoczył się pomruk przerażenia, a Phoenix zaśmiała się cicho.
Zebrałam w sobie wszystkie siły i zafundowałam jej kopniaka w klatę z półobrotu, co i ją powaliło na kolana.
- Nie rób tego więcej- warknęłam i wyczołgałam się z ringu.
Stanęłam oko w oko z Philem, który stał z zaplecionymi rękami, zmarszczonym czołem i kręcił głową.
- Mówiłem, żebyś tego nie robiła- zauważył.
Poczułam, jak ból zaczyna brać górę i aby się nie przewrócić złapałam za jego ramię.
Z westchnieniem wziął mnie na ręce i zaniósł do gabinetu lekarza
*
- Twoje żebra są poważnie potłuczone, Annabell- powiedział lekarz, po uprzednim badaniu- Masz całkowity zakaz walk przez najbliższy tydzień. Co najmniej- zaznaczył, a ja zacisnęłam pięści z frustracji- Jedź do domu i nie przemęczaj się, proszę Cię. Jeśli się zastosujesz, to szybko wrócisz do walk- poprosił, a ja w milczeniu skinęłam głową i opuściłam jego gabinet.
- I jak?- zapytał Phil, czekający przed gabinetem.
Spojrzałam na niego wściekła i lekko się garbiąc i utykając ruszyłam przed siebie.
- Ann...- mruknął zrezygnowany.
- Co mam Ci powiedzieć? Dzięki Twojej przyjaciółeczce mam zgłowy walki przez co najmniej tydzień. O co jej w ogóle chodziło? Nawet mnie nie zna!- naskoczyłam na niego, a on odwrócił wzrok. Prychnęłam pod nosem i ruszyłam na poszukwania Paula, by móc poprosić o podwózkę do domu.
*
Od trzech dni nie pojawiła się na treningu, a on zaczynał czuć coraz większe wyrzuty sumienia. Doskonale wiedział dlaczego Beth tak zachowała się w stosunku do niej. Sfrustrowany rzucił butelkę z wodą w kąt i zdecydowanym krokiem ruszył w kierunku biura Paula.
- Proszę- usłyszał po zapukaniu.
- Gdzie jest Annabell?- zapytał na wstępie.
- W domu. Odpoczywa- Hunter zmierzył go czujnym spojrzeniem.
- Muszę z nią porozmawiać- ogłosił.
- Co Ci stoi na przeszkodzie, Phil?- zapytał Levesque, zapisując coś w papierach.
- Nie wiem gdzie ona mieszka. Powiesz mi gdzie mam jej szukać, Paul?- poprosił, chowając dumę do kieszeni.
Hunter odłożył długopis i spojrzął na niego uważnie.
- Nie wiem czy ona chce, żebyś do nie przyszedł- powiedział w końcu.
- Muszę wyjaśnić jej kilka spraw- odpowiedział.
- Dobrze- Levesque poddał się z jękiem i zapisał adres na małej karteczce.
***
Mam napisanych kilka odcinków w przód, więc nie ma problemów z brakiem nowości :) Ten rozdział, moim skromnym zdaniem zaczyna już powoli kreować akcję. Mam nadzieję, że was nie zawiodę swoimi pomysłami :) Czekam na komentarze ^^
No to ja teraz jestem ciekawa co będzie jak on do niej przyjdzie ;p
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział ;)
Zapraszam do siebie na : http://tiempo-para-todos.blogspot.com/ http://sentidio-comun-y-amor.blogspot.com/ http://el-tiempodira.blogspot.com/
O co chodziło tej Beth, zazdrosna czy co?:> Dziwna, skopała naszą biedną Ann, ale ona też nie dała jej za wygraną. No i nasz Phill chcę jechać do niej, uuuu. ;> Jest coś na rzeczy.;>
OdpowiedzUsuńOpis walki to dla mnie jakaś czarna magia! :P Hehe :) Te nazwy brzmią jak jakieś magiczne zaklęcia, no ale... Beth nie przypadła mi di gustu, wydaje mi się, że może ona mieć jakieś powiązania z Phillem. Zobaczymy co powie Anabel :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie lubię tej całej Beth. O co jej w ogóle chodziło? Zachowywała się jakby była zazdrosna o Philla. Czyżby byli kiedyś parą? ;>
OdpowiedzUsuńZ opisu ich walki zrozumiałam nie wiele, istna czarna magia jak dla mnie, ale liczy się, że Ana nie dała tak łatwo za wygraną. ;)
Muszę przyznać, że nie jestem fanką opowiadań typu "dostała się do WWE, a miesiąc później sypiała z ich największą gwiazdą" ale to wyjątkowo mnie zaciekawiło. Jest pisane dobrym stylem, błędów językowych jest niewiele. Ciekawie prowadzisz postać Brooksa, który w realnym życiu jest... no cóż, przepraszam za określenie - chujem, więc ukazywanie go jako osamotnionego romantyka jest czymś nowym.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji pragnęłabym Cię zaprosić na mojego bloga, dość luźno powiązanego z wrestlingiem, aczkolwiek jestem wielką fanką : ) Adres : www.cityofwonder.blog.onet.pl, tam informuj mnie o nowych odcinkach. Thanksss. *Colt Cabana style*
Pozdrawiam serdecznie,
Litka
Jednak Phill nie jest taki zły na jakiego wygląda. Pomógł jej i mimo swojej osobości przyznał przed samym sobą, że jest w tym jego wina. Być może jak porozmawiają to przekonają się do siebie.
OdpowiedzUsuń