wtorek, 10 września 2013

012 - Kiss Me

Czułam przyjemne łaskotanie motylków w brzuchu, kiedy wstawiałam kwiaty do wody i czułam na sobie jego przeszywające spojrzenie. Drżałam z ekscytacji na myśl o tym, że spędzimy wspólnie nasz pierwszy wieczór. Nie wiedziałam co takiego w sobie miał, ale na samą myśl o nim robiło mi się gorąco. A teraz, mając go obok siebie z trudem opanowywałam drżenie dłoni, spowodowane jego obecnością. Czułam, że z mojej twarzy nie znika lekki uśmiech. Kiedy przelotem spojrzałam w lustro ujrzałam błyszczące oczy i lekko rumiane policzki. Pokręciłam lekko głową, śmiejąc się sama z siebie. Czyżbym w końcu, po tak długim czasie, znów się zakochała? Wszystko na to wskazywało, a ja nie miałam zamiaru się przed tym bronić.
- Możemy iść- oznajmiłam, porywając z wieszaka kurtkę i w pośpiechu zakładając ją na siebie.
Phil w milczeniu skinął głową i wciąż patrząc na mnie z tym błyskiem w oku, otworzył przede mną drzwi i pozwolił, bym wyszła z mieszkania pierwsza. Prawdziwy gentleman.
*
Delikatny wiatr muskał nasze twarze, kiedy wolnym krokiem przemierzaliśmy wybrzeże. Każdego dnia coraz mocniej zakochiwałam się w tym niesamowitym mieście, które było pełne magii, wspaniałych ludzi, a teraz także moim domem. Poza tym to tutaj go poznałam. Spojrzałam ukradkiem na jego twarz, kiedy szedł obok i opowiadał jak spędził dzień. Dla większości kobiet był zapewne przeciętny, ale dla mnie miał w sobie coś, co nie pozwalało mi oderwać od niego spojrzenia.
W pewnym momencie się zatrzymał, a ja, zaskoczona jego zachowaniem zrobiłam to samo.
- Jesteś w stanie na chwilę mi zaufać, Annabell?- zapytał, przygryzając lekko wargę.
- Co to za pytanie?- zdziwiłam się, a on znalazł się bliżej mnie.
- Po prostu odpowiedz: Jesteś w stanie?- zapytał cicho, patrząc głęboko w moje oczy.
- Tak- szepnęłam, czując przyjemny dreszcz przebiegający wzdłuż mojego kręgosłupa, kiedy stanął za mną.
Przed moją twarzą nagle pojawił się czarny kawałek materiału, przesiąknięty jego cudownymi perfumami. Zasłonił mi nim oczy, a jego dłonie znalazły się na moich ramionach.
- Po prostu mi zaufaj, Annabell- mruknął tuż przy moim uchu, a ja zaczerpnęłam głębiej powietrza, czując nagły skok adrenaliny.
Nigdy nie pomyślałabym, że ten skomplikowany, tajemniczy i skryty w sobie mężczyzna zdobędzie się na tak romantyczne zagranie. Być może nasza przyszłość kreśliła się w jaśniejszych barwach, niż można byłoby zakładać.
Postanowiłam całkowicie mu zawierzyć, w końcu jedyne co mogłam stracić to równowagę. Ciepło bijące od jego dłoni było centrum mojego obecnego świata. Znałam go od kilku miesięcy, ale dopiero teraz zaczynałam rozumieć, jak mocne stawały się moje uczucia względem niego.
- Jesteśmy- usłyszałam przy uchu.
Czarny materiał opadł z moich oczu, a przede mną znajdowała się największa niespodzianka, jaką ktokolwiek dla mnie zorganizował.
- Wynająłeś nam...?- zapytałam, wskazując przed siebie i spoglądając na niego z szokiem wymalowanym na twarzy.
- Zgadza się- uśmiechnął się niepewnie.
- Balon- szepnęłam.
- Balon- powtórzył.
Poczułam, jak ogarnia mnie wzruszenie, a spod mojej powieki wydostają się dwie duże łzy, które po chwili spłynęły po moich policzkach.
Nie myśląc za wiele, rzuciłam mu się w ramiona i mocno w niego wtuliłam. Po chwili wahania objął mnie i przytulił lekko do siebie, przesuwając lekko dłonią po moich plecach. Odsunęłam się lekko od niego i z wielkim uśmiechem spojrzałam mu w oczy.
- Nikt nigdy nie zrobił dla mnie niczego podobnego- oznajmiłam cicho.
Pogładził dłonią moje ramię, a ja stałam niczym zahipnotyzowana, wciąż przytulając się do jego boku i napawałam się najpiękniejszym widokiem w moim życiu.
Wokół ogromnego balonu świeciły się cztery pochodnie, a w tle widać było miasto i jego światła odbijające się w wodach zatoki.
- Lecimy?- zapytał, na co ja ochoczo przytaknęłam i wskoczyłam do kosza, wywołując tym jego wesoły śmiech.
Balon wznosił się powoli ponad miasto, a ja patrzyłam na Chicago nocą z zapartym tchem. Czułam, że po moich policzkach płyną łzy, ale uśmiechałam się, przeżywając najpiękniejszą chwilę mojego życia. Co chwilę zerkałam na Phila, który opierał się o krawędź kosza i przyglądał mi się z zainteresowaniem. Dostrzegłam w jego oczach coś, czego nie widziałam wcześniej. Ten mur, którym się otaczał przez cały czas trwania naszej znajomości runął niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a w jego miejscu pojawiły się ciepło i szczęście.
- Muszę Ci coś powiedzieć- mruknęłam cicho, rzucając na niego ukradkowe spojrzenie.
Przysunął się bliżej, szczerze zainteresowany tym co miałam zamiar mu wyznać.
- Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś równie wspaniałego. Dziękuję- uśmiechnęłam się szeroko, co natychmiast odwzajemnił.
- Zdaje się, że nie spotkało Cię do tej pory wiele dobrego, Annabell- mruknął, zagarniając zabłąkany kosmyk moich włosów za moje ucho i z wielkim skupieniem badał każdy centymetr mojej twarzy- Boże, jesteś taka piękna- szepnął.
Poczułam się, jakby świat na chwilę zamarł pozwalając mi nacieszyć się tą wspaniałą chwilą.
- Wiesz co? Pieprzyć to. Nie będę się już więcej krył z tym co czuję, to nie ma sensu. Po prostu... Po prostu muszę...- nie dokończył. W końcu złączył nasze usta w pocałunku, na który obydwoje tak długo czekaliśmy. Objęci w balonie, szybując nad miastem, które obydwoje kochaliśmy, zaczęliśmy coś, co miało na zawsze zmienić nasze dotychczasowe życia.
*
Objęci szliśmy wolnym krokiem w kierunku mojego mieszkania. Lekka bryza przyjemnie drażniła nasze twarze. Nic nie musieliśmy mówić, słowa były zbędne. Po prostu uśmiechaliśmy się, zerkając od czasu do czasu na siebie. Byliśmy szczęśliwi tu i teraz, tylko to miało znaczenie.
Kiedy zatrzymaliśmy się przed klatką schodową prowadzącą do mojego mieszkania westchnęłam cicho, patrząc na niego rozmarzonym wzrokiem. 
- Wiesz, że to był jeden z najlepszych wieczorów w moim życiu, prawda?- zapytałam, na co on zaśmiał się cicho.
- Właśnie taką miałem nadzieję, Annabell- mruknął, dotykając delikatnie opuszkami palców mojego policzka.
- Dziękuję Ci za to- szepnęłam i zanim zdążyć zareagować w jakikolwiek sposób, wspięłam się na palce i musnęłam delikatnie jego usta swoimi. 
- Dobranoc- powiedział cichutko wprost do mojego ucha, wywołując tym przyjemne dreszcze, które przebiegły wzdłuż mojego kręgosłupa.
- Dobranoc- odpowiedziałam i odwróciłam się w kierunku wejścia.
Poczułam lekkie szarpnięcie, a potem kolejny cudowny pocałunek złożony na moich ustach, tym razem bardziej zachłanny, pobudzający wszystkie moje komórki nerwowe. 
- Teraz możesz odejść- szepnął wprost w moje usta.
Zaśmiałam się cicho i spoglądając na niego kilka razy zniknęłam za drzwiami prowadzącymi do klatki schodowej.
***
Moi Drodzy, oto oddaję pod waszą opiekę kolejną część tej historii. Mam nadzieję, że chociaż w połowie oddałam nastrój pierwszej randki Ann i Phila w sposób, jaki was zadowoli. W ogóle jak szablon? Może być? Wy mówcie co myślicie o odcinku, piszcie i oceńcie jak się wam podoba, a ja tymczasem lecę dalej stresować się wynikami rekrutacji.
Ciao! :)