piątek, 31 sierpnia 2012

006 - CloudHead

Kiedy tylko znalazłyśmy się za kulisami, większość znajdujących się tam osób zaczęła bić brawo i gratulować. April przytuliła mnie mocno i w kółko powatrzała, że byłam wyśmienita i że publiczność od razu mnie pokochała. Ja natomiast czułam ogromną ulgę, szczęście i dumę, że bez zająknięcia wygłosiłam swoje kwestie i zagrałam swoją rolę.
- Kochani, wszystko poszło wspaniale! Możecie już rozejść się do domów i hoteli, jutro wieczorem wylatujemy do Columbus w Nebrasce na taping SmackDown, a potem przenosimy się do Omaha, gdzie odbędzie się następne RAW- ogłosił Hunter i wszyscy rozeszli się do swoich szatni, by móc się odświeżyć, przebrać i móc pójść spać lub wyjść na miasto z przyjaciółmi.
- Widzisz? Mówiłem, że nie masz się czym denerwować- zauważył i podszedł do mnie, by móc mnie przytulić-  Byłaś wyśmienita, Mała. Wiedziałem, że tak będzie- spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
- Dzięki, Miśku- uderzyłam go lekko w ramię i udałam się w kierunku szatni.
- Ann!- usłyszałam wołanie. Odwróciłam się i zobaczyłam, że w moim kerunku idzie uśmechnięty Mike- Parę osób wybiera się do klubu. Masz może ochtę iść z nami?- zapytał.
- Dziękuję za zaproszenie, Mike, ale jestem zmęczona i wciąż rozemocjonowana. Jeśli nie masz nic przeciwko, wolałabym wrócić do odmu- uśmiechnęłam się przyaźnie.
- Jasne, nie ma sprawy. Dobrej nocy- uśmiechnął się na odchodnym.
- Miłej zabawy!- krzyknęłam za nim, a on pomachał w odpowiedzi.
Weszłam do szatni, zabrałam swoją torbę z ubraniami i wyszłam przed budynek. Cała hala zdążyła już opustoszeć i wokół trwała miła cisza. Żadnych wrzasków, żadnych ludzi, żadnych samochodów. Uśmiechnęłam się szerzej i wolnym krokiem ruszyłam w kierunku domu.
- Annabell!- usłyszałam za sobą.
Zatrzymałam się na chwilę niepewna, co powinnam zrobić. Doskonale rozpoznawałam ten głos. Tylko jedna osoba tak do mnie mówiła.
- Phil, hej. Ty jeszcze nie w domu?- zapytałam zdziwiona.
- Zobaczyłem, że wychodzisz i pomyślałem, że mógłbym Ci towarzyszyć w drodze powrotnej. Jest taka piękna noc, że szkoda tracić czas na taksówkę, skoro można się przejść- uśmiechnął się i spojrzał na mnie z nadzieją.
- Jasne, będzie mi miło mieć towarzystwo- odpowiedziałam i ruszyliśmy przed siebie powoli.
- Poszło Ci dzisiaj świetnie, Annabell. Przyznam, że sądziłem, że będzie to wyglądało dużo gorzej. Wychodzi jednak na to, że się myliłem, a ty jesteś prawdziwą profesjonalistką- spojrzał na mnie z błyskiem w oku, a ja zaśmiałam się szczerze.
- Cóż, dziękuję. Przyjmę to jako komplement. Starałam się jak mogłam, by nie zawieść osób, które mi zaufały- przyznałam cicho.
Przez chwilę szliśmy w milczeniu, a ja delektowałam się tą więzią, która zaczynała się między nami tworzyć. Rzeczywiście spędzaliśmy razem mnóstwo czasu i myślę, że obojgu nam to odpowiadało. Czułam, że co chwilę na mnie zerka, a i ja nie pozostawałam mu dłużna. W pewnym momencie powiew chłodnego wiatru wywołał gęsią skórkę na moich odkrytych ramionach, więc odruchowo potarłam je dłońmi. Poczułam, jak ciepły materiał dotyka mojej skóry, a przyjemny zapach uderza w moje nozdrza. Obejrzałam się i zobaczyłam, że czarna bluza Punka znalazła się na moich ramionach.
- Dziękuję- uśmiechnęłam się nieśmiało i spuściłam wzrok na ziemię.
- Nie ma problemu- odpowiedział wesoło.
Nie wiedząc kiedy, znaleźliśmy się przed blokiem,  w którym mieszkałam.
- Dziękuję za odprowadzenie. Pewnie przeze mnie nadłożyłeś sporo drogi- zauważyłam, wzdychając cicho.
- Chciałem Cię odprowadzić, Annabell. To była dla mnie czysta przyjemność- odrzekł szybko.
- Cieszę się. Dobranoc, Phillip- podałam mu dłoń, którą ujął delikatnie i pocałował subtelnie jej wierzch. Rzucając mi ostatnie figlarne spojrzenie odwrócił się i odszedł w kierunku domu.
*
 Szedł energicznie chodnikiem, uśmiechając się szeroko do samego siebie. Nie miał pojęcia co się z nim działo. Jeszcze niecałe dwa tygodnie temu gubił się w swoich myślach i uczuciach, zamykał się w sobie i z nikim nie rozmawiał. To się zmieniło i on doskonale wiedział dlaczego. Właśnie wtedy Paul wszedł do siłowni z tą dziewczyną w ramionach. Była małym promyczkiem, który rozświetlił jego monotonne życie. Była pełna życia, energiczna i spontaniczna. Miała mnóstwo pomysłów i chciała zeralizować je wszystkie. Kiedy tworzyli script na dzisiejsze show ciągle się uśmiechał i obserwował jak zabawnie marszczyła brwi i przygryzała długopis, kiedy się nad czymś intensywnie zastanawiała. Jej uśmiech był najpiękniejszym, jaki kiedykolwiek widział. Kiedy się uśmiechała nie mógł się powstrzymać i reagował w ten sam sposób. Kiedy na niego patrzyła czuł, jakby przenikała wgłąb jego duszy.
Wszedł do domu i rzucił pęk kluczy na szafkę. Wciąż się uśmiechając powędrował pod prysznic. Nie mógł przestać myśleć o tym, że jutro też ją zobaczy.
*
Sapnęłam zdenerwowana i zmrużyłam oczy, kładąc dłonie na biodrach. Od godziny usiłowałam w jakiś sposób spakować się do małej torby. Poddałam się z jękiem i wyjęłam spod łóżka dużą walizkę. Sfrustrowana zaczęłam przepakowywać swoje rzeczy. W pewnym momencie mój wzrok padł na bluzę przewieszoną przez oparcie fotela. Uśmiechnęłam się szeroko na wspomnienie poprzedniego wieczora. Po Philu, którego poznałam dwa tygodnie temu, nie było już śladu. Wydawał się być bardziej radosny i beztroski. Wciąż jednak wyczuwałam w nim tę tajemniczość i musiałam przyznać sama przed sobą, że niesamwicie mmnie to kręciło.
Zarzuciłam na ramiona szary sweterek, złapałam za uchwyt walizki i omiotłam przeciągłym spojrzeniem całe mieszkanie. Za nieco ponad godzinę odlatywał saolot do Columbus, a ja nie miałam pojęcia kiedy znów się tu pojawię. Chociaż czułam żal, ze już muszę opuścić Chicago to czułam, że moim przeznaczeniem jest pracować w WWE. Nie wyobrażałam sobie innego zajęcia dla siebie.
*
 - Ann! Nareszcie jesteś! Samolot zaraz odlatuje- usłyszałam od przejętej April, która podeszła do mnie, kiedy tylko mnie zobaczyła.
- Przepraszam. Cholerne korki- mruknęłam, siłując się z walizką i jednocześnie próbując wyjąć bilet z torebki.
Poczułam na sobie czyjeś natrętne spojrzenie. Pokręciłam lekko głową i nie przerywałam szukania. Jednak kiedy poczułam mrowienie w karku, wyprostowałam się i obejrzałam za siebie. Beth i Eve stały ramię w ramię i rozmawiały o czymś zawzięcie, często zerkając na mnie. Kiedy natomiast spostrzegły, że się im przyglądam przerwały i ruszyły w moim kierunku.
- Czego chcecie?- zapytałam znudzonym tonem, ustawiając się w kolejce za April.
- Czego chcemy? Może raczej czego nie chcemy? Nie chcemy Ciebie tutaj, nie należysz do naszej rodziny, nie pasujesz do nas. I psujesz wszystko- warknęła Beth, zaciskając dłonie w pięści.
- Spokojnie, Blondi, nie denerwuj się. Wasze zdanie się nie liczy, Skarbie. Ważniejsze jest czego chcą Paul i Vince, a zdaje się, że chcą mnie, więc chyba macie problem- zauważyłam elokwentnie.- Poza tym co takiego Ci psuję, Beth?- zapytałam, prawdziwie ciekawa jej odpowiedzi.
- Ty mała...- zaczęła syczeć Eve, ale Beth natychmiast położyła dłoń na jej ramieniu.
- Spokojnie, dam sobie radę- zapewniła ją- Co takiego psujesz, pytasz? Psujesz moje realcje ze znajomymi, moją pracę, moją pozycję w hierarhii. Ale nade wszystko psujesz moją szansę na powrót do Punka- poinformowała mnie.
- Na powrót do niego?- zapytałam ironicznie- A czy on o tym wie?- zaśmiałam się.
Zamilkła, zaskoczona moim pytaniem, ale widziałam, jak w jej oczach płonie ogień wściekłości. Zauważyłam jak Phil i Kofi przekraczają próg lotniska, ciągnąc za sobą walizki i śmiejąc się z czegoś. Pomyślałam, że to dobry moment, by utrzeć nosa Beth, więc pomachałam do nich, a oni ruszyli w naszą stronę.
- Cześć- uśmiechnęłam się szeroko. Oni odpowiedzieli mi tym samym.
- Witaj, Annabell- powiedział Punk niskim głosem, a po moich plecach przebiegły dreszcze.
Beth stała tuż obok i widziałam narastającą wewnątrz niej frutrację, bo Brooks, mówiąc prosto, olewał ją całkowicie. Właściwie to rozumiałam jego zachowanie - jeżeli była dla niego taka jak dla mnie to miał do tego całkowite prawo.
- Dziękuję za bluzę- wyjęłam ją z torebki dokładnie złożoną i wręczyłam mężczyźnie, który zabrał ją ode mnie, przypadkowo dotykając mojej ręki. Spojrzeliśmy sobie na moment w oczy i uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Nie ma sprawy. Zawsze chętnie służę pomocą- odpowiedział.
Widziałam jak Beth powoli oddala się od nas, a Eve szepcze jej coś do ucha. Widziałam, że zrobiło się jej przykro i nagle zaczęłam czuć wyrzuty sumienia. Kiedy jednak posłała mi lodowate spojrzenie odpowiedziałam jej tym samym i zrozumiałam, że skoro Phil już z nią nie jest to musi być ku temu powód.
***
Yeah! Tak, wróciłam z mojej cudownej Barcelony :D Było bajecznie, nieziemsko, genialnie :)
Przez, a może raczej dzięki tej wycieczce wróciła moja wena na opowiadanie o piłkarzach, więc zainteresowanych zapraszam na: estas-todos.blogspot.com

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

005 - Miss Murder

Chicago. Jedno z najpiękiejszych i najbardziej magicznych miast w Stanach Zjednoczonych. To tutaj można było przeżyć najbardziej niezapomniane chwile w życiu. To w tym mieście się zakochałam, kiedy tylko się w nim znalazłam. To właśnie w tym mieście miał się odbyć pierwszy live event z moim udziałem.
Siedziałam na murku za budynkiem, obserwowałam zachodzące słońce i w myślach wciąż powtarzałam swoje dzisiejsze kwestie. Uparcie nie zwracałam uwagi na irytujące rwanie w żebrach, które choć znacznie się zmniejszyło to nie ustało całkowicie. Normalnie nie paliłam. Nie przepadałam za papierosami, nie byłam uzależniona. Jednak w sytuacji takiego poziomu stresu po prostu musiałam zapalić. Pozwalałam, by dym tytoniowy wypełniał moje płuca i przynosił mi krótkotrwałą ulgę. Wcześniej, w Ring of Honor, nie musiałam brać udziału u żadnych rozrywkowych segmentach. Wchodziłam do ringu i po prostu robiłam swoje. Teraz musiałam odłożyć na bok wszystkie stare przyzwyczajenia i wejść z impetem w ten nowy świat. Zawsze byłam dobrą aktorką, ale wiedziałam, że nie wszystko co się mówi w tym show musi być ściśle związane ze scenariuszem. Czasami pojawiała się osoba, ktora wyrzucała do kosza cały script tylko po to, by móc się na przykład na kimś zemścić.
- Wyrzuć to- usłyszałam za sobą ostrą reprymendę.
Przymknęłam oczy i skrzywiłam się lekko. Ostatnie, czego chciałam, to kłótnia z najlepszym przyjacielem, dlatego wyrzuciłm peta i natychmiast wzięłam gumę do żucia.
- Szczęśliwy?- burknęłam i posłałam w jego kierunku sztuczny uśmiech.
Zaśmiał się szczerze, po czym usiadł obok i objął mnie opiekuńczo ramieniem.
- Nic się nie bój, Mała, świetnie sobie poradzisz, jak zawsze. Wszyscy w Ciebie wierzymy, a ja wiem, że nie zawiedziesz- zapewił mnie.
po tych słowach poczułam się o niebo lepiej. Postanowiłam wypchnąć ze świadomości wszelakie obawy i zmierzyć się z tym wszystkim twarzą w twarz.
*
- Gotowa?- zapytał Phil, stając obok mnie, kiedy w skupieniu obserwowałam rozpoczynający się właśnie mecz między AJ i Brie Bella.
- Nie- mruknęłam, skubiąc wargę zębami, czym sprowokowałam cichy śmiech mężczyzny.
- Nic się nie bój, Annabell. Jeżeli naprawdę jesteś tak dobra jak twierdzą Paul i Vince to dasz sobie radę. Poza tym wszystko ustaliliśmy. Jeżeli tylko zapomnisz kwestii daj znak, a któreś z nas Ci pomoże- zapewnił mnie, a ja posłałam mu w podzięce lekko zdenerwowany uśmiech.
- Annabell, wchodzisz!-  usłyszałam krzyk.
Przerażona zamarłam w bezruchu na środku korytarza. Poczułam tyko jak Brooks lekko, ale zdecydowanie popycha mnie naprzod, a potem samo poszło. Wbiegłam na rampę, a potem na ring i odciągnęłam jedną z bliźniaczek od skulonej w narożniku AJ. Wymierzyłam kilka mocnych ciosów i przerzuciłam ją przez liny na matę. To samo uczyniłam z drugą, w czym pomogła mi Mendez. Kiedy tylko zszokowane bliźniaczki, podpierając się, opuszczały ring, ja podeszłam do AJ z zapytaniem czy wszystko w porządku. Potem przytuliłam ją do siebie, a w hali rozbrzmiała piosenka "Let's light it up", muzyka April. Szczęśliwe machałyśmy do publiczności, której reakcja była bardzo pozytywna. Uśmiechałam się szeroko - jedna trzecia za mną.
*
Stałam nieco za kamerzystą i obserwowałam początek scenki między AJ i Philem.
- Punk! Punk!- podbiegła do niego, kładąc rękę na jego ramieniu, by zmusić go do odwrócenia się. Sporzał na nią przez chwilę i kontynuował rozmowę przez telefon.
- Widziałeś moją walkę?- zapytała niepewnie, patrząc na niego z nadzieją.
- Poczekaj- powiedział do niej i nie przerwał rozmowy.
- Z kim rozmawiasz?- zapytała, a kiedy nie uzyskała odpowiedzi, powtórzyła- Pytałam: Z kim rozmawiasz?
- Tutaj jesteś!- podeszłam do nich.
Wiedziałam, że Punk już się rozłączył i teraz patrzył na nas z zainteresowaniem.
- On nie widział mojej walki! Nie widział jak mi pomogłaś!- wskazała na niego oskarżycielsko.
- Spokojnie, AJ. Chodź, pójdziemy do szatni, musisz przygotować się do wywiadu z Colem. Poza tym nasz mistrz ma wiele na głowie. Prawda, Mistrzu?- zwróciłam się do niego.
- O... O tak, tak, mam wiele, bardzo wiele na głowie. Tak... Mhm...- mówił, usiłując przekonać dziewczynę.
- Oh...- mruknęła- Okej- uśmiechnęła się i pobiegła do szatni.
- Dzięki- mruknął cicho.
- Nie zrobiłam tego dla Ciebie- zmierzyłam go gniewnie- Zrobiłam to dla tej biednej dziewczyny- poinformowałam go i zniknęłam za zakrętem, zostawiając go samego na kilka sekund, dopóki ujęcie się nie skończyło.
- Dobra robota, kochani!- pochwalił nas reżyser i cała ekipa zabrała sprzęt i odeszła.
- Widzisz? Mówiłem, że dasz sobe radę- usłyszałam jego szept przy swoim uchu.
Odwróciłam głowę w tamtym kierunku i przymknęłam oczy, by móc nacieszyć się tym drobnym gestem. Kiedy chciałam na niego spojrzeć, on zdążył zniknąć.
*
Stałam za kulisami, obok Punka i Daniela, czekając na swoją kolej, by dołączyć do AJ, która stała obok Cole'a.
- AJ, dziękuję, że dołączyłaś do nas tego wieczora. To żaden sekret, że miałem okazję przeprowadzać z Tobą wywiad w tym ringu nie jeden raz i myślę, że wyglądasz świetnie. Jestem po prostu sprawiedliwy i zrównoważony, w przeciwieństwie do Ciebie - Ty nie masz nic wspólnego z równowagą.
- Cole, mówiąc...
- AJ, posłuchaj, dam Ci okazję, by wtułumaczyć wszystko, łącznie z tym czemu robiłaś to co zrobiłaś, kiedy RAW zeszło z anteny w zeszły poniedziałek- przerwał jej Michael. W tym momencie został wyświetlony klip z urywkami z poprzednich eventów.
- Więc, AJ, myślę, że powinienem zadać pytanie, na które cały świat chce znać odpowiedź: Co ty do cholery myslałaś?- zapytał, kiedy film się skończył.
- Cóż, Cole, wiele osób zadawało mi ostatnio to pytanie...
- Słuchaj - odpowiem za Ciebie; odpowiedź brzmi; nie myślałaś! Myślę, że zarząd zrobił błąd, mianując Cię sędzią specjalnym w walce o mistrzostwo na gali Money in the Bank. Bądźmy szczerzy: Jesteś tylko zagubioną małą dziewczynką. Prawdą jest, że taraz ty trzymasz w swoich rękach najbardziej prestiżowy tytuł w historii naszego biznesu. Powiedzmy sobie szczerze: Jesteś nastolatką, masz urojenia i fantazjujesz o dwóch facetach, w których nie mam pojęcia co widzisz. Myślałaś kiedyś, by znaleźć prawdziwego mężczyznę? No wiesz, mężczyznę z władzą i wpływami? Może... Obecny głos WWE?- poruszył brwiami, a po publiczności przetoczył się śmiech- Pomyśl: Mogłabyś mieć to wszystko- odchylił marynarkę, a my wszyscy za kulisami zaśmialiśmy się głośno. Na sali rozbrzmiała muzyka Daniela, który podażał w kierunku ringu.
- Dobra, Cole, rozumiemy- zaczął- Myślisz, że jesteś twardym, doskonałym dziennikarzem śledczym, prawda? Pozwól, że ci to uświadomię: Nie jesteś. Jesteś seksistowskim, znęcającym się emocjonalnie prześladowcą. Tak jak reszta mediów: kiedy widzisz historię, która Ci się nie podoba, po prostu zmyślasz rzeczy i wciskasz ludziom w usta słowa, których nie powiedzieli. Przyjmij do wiadomości: Ta historia nie jest o Tobie- zmierzył go i odwrócił się w kierunku April- Myślę, że znam AJ lepiej, niż ktokolwiek. Nie tylko wiem, że tratujesz swoją rolę sędziego bardzo poważnie. Wiem, że nie chciałaś, byśmy obydwaj spadli na ten stół. Chciałaś, by to był tylko Punk. I w porządku, bo ja Ci przebaczam- złapał za jej dłoń.
W tym momencie w hali rozbrzmiał "Cult of Personality' i na rampie pojawił się Punk, zmierzający powoli w kierunku rigu. 
- Cole, to nie ma nic wspólnego z Tobą. Spadaj.
- Słuchaj, to był mój wywiad...
- Cole! Won! Natychmiast!- wkurzony wskazał na stanowisko komentatorskie, a Michael posłusznie podążył w tamtym kierunku. W tym momencie spojrzał na uśmiechającą się szaleńczo April- Dwie osoby zostały bezpośrednio uszkodzone przez Twoją ostatnią akcję: Daniel Bryan i ja. Tydzień temu przeleciałem przez stół, więc dzisiaj boli mnie całe ciało. Ale to jest w porządku. To jest coś na co się zgadzasz, kiedy zostajesz profesjonalnym wrestlerem. Coś czego nie zrobię, w przeciwieństwie do Daniela Bryana, to udawanie, że to nie miało miejsca. Nie zamiotę całej tej sytuacji pod dywan. Na pewno nie będę Ci się podlizywał tylko dlatego, że jesteś sędzią specjalnym  naszym meczu na Money in the Bank. Będę z Tobą boleśnie szczery, bo na to zasługujesz, bo się o Ciebie martwię, AJ- przerwał, by nabrać powietrza, a ja zaczynałam przygotowywać się do wyjścia na ring- Nie jesteś w dobrym miejscu psychicznie. I może to po części moja wina, powinienem był powiedzieć coś dużo wcześniej, a ponieważ tego nie zrobiłem: przepraszam. Ale... potrzebujesz profesjonalnej pomocy. Nie zrobię czegoś takiego jak Dadniel Bryan: nie będę stał tu przed Tobą i kłamał prosto w Twoją twarz, nie będę bawił się Twoimi uczuciami i manipulował Tobą tylko po to, by mieć z tego osobiste korzyści. Nie zasługujesz na to. Jesteś uroczą dziewczyną...- mówił powoli i wyraźnie, jak do osoby niecałkowicie sprawnej psychicznie, ktorej rolę grała April.
- Co za bzdura!- przerwał Bryan. Wiedziałam, że jeszcze tylko kilka linijek i do ringu wejdę ja- Tak naprawdę on nie ma tego na myśli, AJ. Manipuluje Tobą, bo nie chce stracić tytułu. Nie troszczy się o Ciebie. Jedyną osobą, o którą troszczy się CM Punk, jest on sam!- wykrzyczał, po czym podszedł do brunetki i złapał jej dłoń- Za to ja prawdziwie się o Ciebie troszczę.
w tym momencie z głośników rozbrzmiała "Miss Murder' zespołu AFI, a na rampie pojawiłam się ja.
- Dobra, Daniel, skończ te bzdury. Myślę, że wszyscy doskonale wiemy, że Twoja troska o AJ wynika tylko z faktu, że to do niej należy decyzja czy będziesz mistrzem czy nie- powiedziałam ironicznie- Ale proszę, kontynuuj. Chętnie posłucham najlepszego kłamcy, jaki obecnie chodzi po ziemi- machnęłam ręką, po czym wyskrobałam się na narożnik i usiadłam na jego szczycie, obserwując całą sytuację w ringu. 
- Jak mówiłem...- zaczął.
- Czekaj- April machnęła na niego ręką, a on zdziwiony spojrzał na mnie z ukosa. Natomiast Punk uśmiechał się półgębkiem, obserwując mnie uważnie- Ana, naprawdę myślisz, że on kłamie?- zapytała płaczliwie.
- AJ, Kochanie, czy to nie jest dla Ciebie równie oczywiste jak dla mnie?- zapytałam, a kiedy pokręciła przecząco głową, kontynuowałam- Oskarżył Cię o swoją porażkę na WrestleMnii. W rekordowo krótkim czasie, przy okazji- wychyliłam się, by wyszczerzyć do niego zęby i z powrotem spojrzałam na stojącą naprzeciw mnie dziewczynę- Stwierdził, że to ty desperacko chciałaś pocałować go przed tą walką, kiedy w rzeczywistości było dokładnie odwrotnie. Potem upokożył Cię na środku tego ringu twierdząc, że jesteś problemem i nic dla niego nie znaczysz. Potem, w czasie konfliktu z Kanem i Punkiem twierdził, że jesteś ich słabością i dzięki Tobie łatwiej ich pokonać. A teraz, zupełnie przypadkowo w chwili, kiedy zarząd mianuje Cię sędzią specjalnym w jego meczu on nagle twierdzi, że zawsze mu na Tobie zależało? AJ, to niedorzeczne, musisz to dostrzegać! To on doprowadził do takiego stanu Twoją psychikę. Im szybciej się od niego uwolnisz, tym lepiej dla Ciebie- uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
- A co...- zaczęła słabo.
- Co z Punkiem?- zapytałam, mierząc go zalotnym spojrzeniem- Uważam, że z nich dwóch to on jest tym, który naprawdę się troszczy i chce Ci pomóc. Myślę po prostu, że zabiera się do tego od złej strony. Widzisz, jego pomoc byłaby najbardziej skuteczna, kiedy pokonałby bez pardonu tego nadętego i samolubngo dupka, Daniela- wskazałam na chłopaka, który ruszył w moim kierunku, ale na jego drodze stanął Punk.
- Widzisz, Daniel, ja osobiście myślę, że to Ty będziesz tym, który wyjdzie z niczym z tej walki, a Punk wciąż będzie mistrzem. Wiesz czemu? Bo prawda zawsze zwycięża- rzuciłam mikrofon i znów dało się usłyszeć "Miss Murder", przeplatające się z wiwatującą publicznością.
***
Nowy odcinek dodaję szybko, ponieważ dzisiaj w nocy jadę do Hiszpanii i wrócę dopiero 25 sierpnia, więc nic nie dodam przez prawie dwa tygodnie. Wy tymczasem zostawicie swoje opinie, a ja chętnie się z nimi zapoznam po powrocie :D 

Barcelono - przybywaaam :D

sobota, 11 sierpnia 2012

004 - This is Beautiful

Przymnknął oczy i westchnął przeciągle. Od dobrych piętnastu minut stał przed drzwiami jej mieszkania i zastanawiał się czy powinien był tu w ogóle przychodzić. Wiedział, że dziewczyna zasługuje na chociażby słowo wyjaśnienia. Poza tym wyrzuty sumienia nie dawaly mu spokoju, czuł się odpowiedzialny za całą tę sytuację, za odnowienie jej kontuzji. Prychnął pod nosem. Gdyby jego najlepszy przyjaciel usłyszał to, co właśnie kotłowało się w jego głowie, prawdopodobnie zacząłby się śmiać albo wysłałby go na konsultację psychiatryczną. Kofi zawsze mu powtarzał, że nie jest nikim więcej, jak tylko samolubnym dupkiem, zapatrzonym w siebie. To dlatego zakończył związek z Beth. Bo zaczęła mu przeszkadzać, drażnić, wchodzić niepotrzebnie w drogę. A teraz, kiedy się dowiedziała, że będzie musiał współpracować z nową zawodniczką niemalże wpadła w szał. Zawsze była porywczą kobietą, zwłaszcza kiedy chciała się na kimś zemścić. Dlatego na chwilę musiał przestać być gburem z przerośniętym ego i poprozmawiać z tą dziewczyną. Odrzucając na bok wszelkie wątpliwości nacisnął dzwonek.
*
Od godziny leżałam na kanapie pogrążona w całkowitej ciszy. Wiedziałam, że kiedy tylko wrócę do pełni sił, będę musiała zacząć podróżować po całym kraju z resztą brandu. Czułam, że nieprędko wrócę do swojego przytulnego mieszkanka w Chicago, gdzie już zdążyłam się zadomowić i gdzie było mi bardzo dobrze. Niedługo moimi najlepszymi przyjaciółkami miały zostać walizki i hotele.
Kiedy w mieszkaniu rozbrzmiał dźwięk dzwonka, poczułam ogarniające mnie zdziwienie. April wpadła przed treningiem, by sprawdzić jak się czuję. Potem na krótko pojawiła się Stephanie z malutką Vaughn. Tym razem jednak nie miałam pojecia kto mógł mnie odwiedzić. Przerwałam wsłuchiwanie się w miarowe uderzanie deszczu o parapet i wstałam, krzywiąc się lekko z bólu. Podwinęłam rękawy długiej białej bluzy i ruszyłam w kierunku drzwi. Kiedy szarpnęłam za klamkę zamarłam w bezruchu, widząc osobę, która stała przede mną.
- Mogę wejść?- zapytał niepewnie po chwili milczenia Phil, bawiąc się nerwowo czapką, którą trzymał w dłoniach.
Oparłam się ramieniem o ścianę i wbiłam w niego czujne spojrzenie. Zaplotłam ręce na piersi i uniosłam brew.
- Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?- zapytałam w końcu, nie spuszczając z niego wzroku.
- Poprosiłem Paula o Twój adres. Nie złość się- poprosił, kiedy zobaczył, że oderwałam się od ściany i wyprostowałam się wyzywająco- Musiałem przyjść i wyjaśnić całą tę chorą sytuację.
Skinęłam głową i wpuściłam go do środka. Widziałam, jak z zaciekawieniem rozgląda się wokół, a potem na powrót wbija we mnie wyczekujące spojrzenie. Ruszyłam w kierunku kuchni czując, że idzie za mną. Wskazałam na ręką krzesło przy stole, a sama stanęłam przy kuchennym blacie.
- Napijesz się czegoś?- zapytałam kurtuazyjnie, zaciskając na moment mocniej oczy.
Nie mogłam tracić koncentracji kiedy on przyszedł ze mną porozmawiać. Nie mogłam pozwolić, by ten cholerny ból przyćmił mnie chociażby na moment. Miałam w końcu okazję, by zrozumieć o co chodziło.
- Wody- odpowiedział, a ja wyjęłam z szafki dwie szklanki i nalałam do nich płynu.
- Więc słucham- usiadłam naprzeciw niego, stawiając przed nim szklankę, a drugą ściskając w ręce.
- Beth dowiedziała się, że Vince kazał writerom stworzyć dla nas historię miłosną na co najmniej kilka miesięcy. Postanowiła dać mi do zrozumienia, że to nie będzie takie proste, jak mogłoby mi się wydawać- mrukął, stukając nerwowo palcem o szklankę.
- Była dziewczyna?- zapytałam, unosząc brew i upijając łyk płynu.
- Zamknięy rozdział, nie chcę o tym mówić- zbył mnie natychmiast.
Zapadła między nami cisza, a ja postanowiłam przyjrzeć mu się dokładnie, po raz pierwszy tego dnia. Biały podkoszulek, a na to narzucona szara bluza z rękawami podwiniętymi do lokci odsłaniała całą masę tatuaży na jego dłoniach i przedramonach. Nie chciałam zaczynać ich analizy, w końcu mógłby uznać takie bezczelne gapienie się za co najmniej niegrzeczne, dlatego szybko przerzuciłam wzrok wyżej. Umięśnione ramiona opinała bluza. Mały kolczyk w wardze był uroczy i wprost urzekający, bo tak idealnie do niego pasował. Uśmiechnęłam się obserwując, jak zaczyna się nim bawić, poruszając językiem. Przeniosłam swój wzok na jego zarost, ktory dodawał mu męskości i tajemniczości. Kiedy natomiast chciałam spojrzeć ukradkiem na jego oczy, napotkałam pytająy wzrok i lekki uśmieszek bląkający się po jego ustach. Zmieszana odchrząknęlam delikatnie i sięgnęłam po tabletkę przeciwbólową. Tym razem to ja czułam, że mnie obserwuje, kiedy popijałam lek.
- Jak się czujesz?- zapytał w końcu, marszcząc lekko czoło.
Westchnęłam, odruchowo układając dłoń na bolącym miejscu. Skrzywiłam się nieznacznie, czując lekkie rwanie w żebrach.
- Coraz lepiej, dziękuję za troskę. Powinnam pojawić się już na najbliższym RAW. Paul obiecał, że przyniesie mi dzisiaj szkic scenariuszy, więc będę mogła w końcu zabrać się do pracy- poinformowałam go, uśmiechając się delikatnie.
- Teraz czeka nas dużo wspólnie spędzonego czasu, wiesz o tym, prawda?- zapytał, jakby chciał się upewnić, czy nie wydrapię mu oczu, albo nie pobiję na śmierć.
Skinęłam tylko głową, po raz pierwszy od dłuższego czasu nie wiedząc jak się zachować. Bo co miałam mu powiedzieć? Że tak naprawdę nie mogę się doczekać, by wystartować z pracą na pełnych obrotach? Że zaimponował mi przychodząc tutaj i wyjaśniając wszystko?
Zerknął na zegarek i skrzywił się nieznacznie.
- Muszę lecieć, za godzinę mam wywiad w radio- oznajmił wstając i udając się w kierunku drzwi.
- Dziękuję, że przyszedłeś i wszystko mi wyjaśniłeś- powiedziałam, stojąc przed drzwiami.
- A ja dziękuję, że rozumiesz- mruknął.
Wyciągnęłam do niego rękę, którą po chwili wahania uścisnął. Spoglądając mi po raz ostatni w oczy znknął za drzwiami, które natychmiast zamknęłam i opierając się o nie zsunęłam się na podłogę.
*
- Beth? Wszystko w porządku?- usłyszała głos swojej przyjaciółki.
Podniosła spojrzneie i popatrzyła prosto w zatroskane oczy brunetki. Eve cmoknęła niezadowolona, po czym usiadła obok blondynki i objęła ją opiekuńczo ramieniem.
- Nie powinnam była tak traktować tej dziewczyny. Przecież to nie jej wina, że Phill to taki dupek- mruknęła w końcu.
- Elizabeth, nawet nie próbuj tak myśleć i brać na siebie choćby odrobiny winy za postępowanie tego gnojka. To on jest wszystkiemu winny On, nie ty- zaznaczyła kobieta, marszcząc brwi.
- Ale co ona ma z tym wspólnego?- zapytała blondynka, odwracając wzrok.
Z wielkim skupieniem zaczęła składać swój strój. Każdy widok Philla wywoływał w niej ból nie do zniesienia. Ale nie miała już siły ani ochoty, by planować jakąś zemstę czy uprzykrzanie życia.
- Pomyśl, Beth. Zerwaliście kilka miesięcy temu. Phill jest wolny, nawet może nieco zagubiony. Pojawia się nowa śliczna i zdolna dziewczyna, która ma uczestniczyć w miłosnym segmencie. Będą spędzać ze sobą wiele czasu. Zastanów się- ogłosiła.
Blondynka zacisnęła dłonie w pięści, a Torres poczuła, jak na jej usta wpełza triumfujący uśmiech.
*
Leżałam na kanapie i z wielkim zaangażowaniem przeglądałam scenariusz na najbliższy live event. Mój początek w historii tygodniówki rozpoczynał się od pomocy AJ, która miała być zaatakowana przez bliźniaczki Bella. Potem czekał mnie segment za kulisami, czyli April, która miała rolę lekko niestabilnej psychicznie, miała pytać Punka czy widział sytuację w ringu, a ja miałam uratować go od natarczywej wielbicielki. Na samym końcu miał odbyć się segment z udziałem Phila, jako obecnego mstrza, Daniela Bryana, jako pretendenta do tytułu, April, jako zagubionej dziewczynki, zakochanej w obydwóch na raz i mnie, czyli wiernej strażniczki AJ.
Opadłam ciężko na oparcie kanapy i przetarłam lekko dłonią oczy. Byłam zmęczona, a nawet ne zaczęłam tworzyć swoich kwestii. Musiałam chociaż zacząć, by móc skonsultować to nazajutrz z Phillem. Zwalczyłam w sobie zmęczenie i złapałam za czystą kartkę papieru.
*
- Ann!- usłyszałam wesoły krzyk April, kiedy tylko przekrczyłam próg siłowni. Juz po sekundzie uwiesiła się na mojej szyi piszcząc, jak bardzo cieszy się na mój widok. Zaśmiałam się i jęknęłam równocześnie z bólu. Uwielbiałam te dziewczynę, mogłam śmiało powiedzieć, że była moją najlepszą koleżanką w tym miejscu. Inne dziewczyny, jak Layla, Barbara czy Lita tez mnie polubily, ale reszta patrzyła na mnie raczej jak na intruza, a nie jak na nową członkinię ich rodziny.
Po krótkiej wymianie zdań z AJ i zmierzeniu się wrogim spojrzeniem z Beth, ruszyłam w kierunku Phila, stojącego przy oknie.
Oparłam się po drugiej stronie ściany i spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem.
- Czemu tak mi się przyglądasz?- zapytał, nie zmieniając pozycji ani wyrazu twarzy.
- Tak jakoś- wzruszyłam ramionami- Możemy omówić scenariusz na najbliższe RAW?- zapytałam, a on skinął głową i ruszyl w kierunku bocznych drzwi, a ja bez namysłu poszłam za nim.
Weszliśmy do małego pomieszczenia, w którym stały dwa fotele i kilka innych przeczy. Usiadłam na jednym z nich po turecku i spostrzegłam, że Phil usiadł w dokładnie takiej samej pozycji. Uśmiechnęłam się szeroko na ten widok, a on pokręcił głową, także się uśmiechając.
- Zaczynajmy- poprosił, a ja skinęłam w milczeniu głową
***
Są komentarze - jest rozdział :D Dobrze, że mam wenę na pisanie z wyprzedzeniem, niedługo dobiję do dziesiątego rozdziału, hahahah :D Czyżby Phill miał się zmienić? Cóż, zobaczycie, jeśli będziecie śledziły historię :)

środa, 8 sierpnia 2012

003 - All The Same To Me

Po przebudzeniu na moją twarz wpełzł szeroki uśmiech. Cieszyłam się, że już dzisiaj zacznę treningi. Oczywiście, mój kochany Paul obiecał wszystkim, że na samym początku pokażę co tak naprawdę Vince we mnie widział i że bedą pod ogromnym wrażeniem, dlatego wszyscy zapowiedzieli, że stawią się w komplecie przy ringu, by zobaczyć to na własne oczy.
Tanecznym krokiem wpadłam do kuchni, zjadłam śniadnie i popędziłam przed szafę. Otworzyłam ją na oścież i wyjęłam błękitne dresowe szorty i białą bokserkę. Włosy związałam w wysokiego kucyka, narysowałam eyelinerem kreski i wytuszowałam rzęsy, złapałam swoją sportową torbę i wybiegłam na zewnątrz. Pogoda była idealna - słońce mocno przygrzewało, oślepiając i oświetlając okolicę. Wcisnęłam na nos okulary przeciwsłoneczne i żwawym krokiem poszłam w kierunku domu państwa Levesque.
- Dzień dobry!- wpadłam do kuchni, gdzie Stephanie przygotoywała śniadanie, a Paul wraz z Aurorą i Murphy siedzieli przy stole, niecierpliwie czekając na posiłek.Tylko malutka Vaughn siedziała w swoim łóżeczku i bawiła się w najlepsze, nie zwracając na nic uwagi.
- Ciocia!- drziewczynki zerwały się od stołu i wpadly w moje ramiona, ściskając mnie i całując, a ja śmiałam się w głos.
- Dziewczynki, dajcie cioci oddychać- poprosiła Stephanie, a one posłusznie usiadły na swoich miejscach. Pocałowałam przyjaciółkę w policzek, to samo uczyniłam z jej mężem.
Podeszłam do łóżeczka i wdałam się w zażartą konwersację z roczną dziewczynką, by reszta rodziny mogła w spokoju zjeść śniadanie.
- Możemy jechać- za moimi plecami pojawił się uśmiechnięty Hunter.
Skinęłam głową i udałam się na zewnątrz do jego samochodu. Drogę do firmy umililiśmy sobie wesołą pogawędką, w czasie której opowiedziałam mu o wczorajszym dniu spędzonym z April.
- Witajcie wszyscy!- powiedział głośno Paul, kiedy przekroczyliśmy próg siłowni.
Kilka osób pomachało, kilka odpwiedziało, niektórzy podeszli się przywitać, a April uwiesiła się na mojej szyi, co skwitowałam śmiechem. Phil jako jedyny znów stał przy oknie i nie zwracał na nas uwagi. Wywróciłam oczami, a po chwili moją uwagę przuciągnął ktoś stojący za tłumem.
- Michael!- krzyknęłam i ze śmiechem wbiegłam mu w ramiona, odejmując go nogami w pasie i mocno się w niego wtulając. Zaśmiał się i pocałował lekko moje czoło, kiedy już mnie odstawił.
- Tęskniłem za Tobą, moja Mała- objął mnie opiekuńczo, a ja położyłam mu głowę na ramieniu.
- To co? Bierzmy się do pracy, po rozgrzewce wybierzemy Ci przeciwniczkę- ogłosił Hunter, a ja skinęłam głową.
Zauważyłam, że Phil nagle zaczął przesadnie interesować się całą tą sytuacją.
- Ja chętnie się z nią zmierzę- usłyszałam za sobą głęboki kobiecy głos.
Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z piękną, wysoką i umięśnioną blondynką, która pomimo miłego uśmiechu patrzyła na mnie zimnym wzrokiem.
- Daj spokój, Beth. Nie musisz tego robić- nagle, jakby znikąd, obok mnie pojawił się Phil.
- Ale chcę- odpowiedziała, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Myślę, że dam sobie radę- uśmiechnęłam się.
Phil stanął ze mną twarzą w twarz.
- Nie wiesz na co się porywasz- warknął, ale w jego oczach widziałam prawdziwy strach.
- W takim razie postanowione. Za pół godziny w ringu- ogłosił Paul i nie czekając na niczyją reackję opuścił pomieszczenie.
Phil stał przde mną z zaplecionymi rękami i nie spuszczał ze mnie czujnego spojrzenia. Wzruszyłam ramionami, po czym wyminęłam go i rozpoczęłam rozgrzewkę.
*
- Dobrze, dziewczyny. Wiecie co robić!- krzyknął Paul z tłumu, który zgromadził się wokół ringu.
Uśmiechnęłam się szeroko. Nie mogłam się doczekać powrotu do ringu. Uraz żeber wyłączył nie z akcji na dwa miesiące, a teraz zaczynałam znów robić to co kochałam. Zaczęłyśmy od zwarcia, ale Beth zaraz mnie odepchnęła i odbiła od lin, fundując closeline, który nieco mnie przyćmił. Nie pozostałam jej jednak dłużna. osłabiłam ją kilkoma mocnymi ciosami i wykonałam buldog. Kiedy się podniosła, wykonałam sideslam. Potem flying knee i znów buldog. Jednak nie dała się długo utrzymać w ryzach. Kiedy tylko odzyskała siły, odbiłam ją od lin, a ona znów próbowała wykonać closeline, jednak ja z idealnym wyczuciem czasu zrobiłam mostek, a potem stanęłam na rękach, by móc poczęstować Beth solidnym kopniakiem w klatkę. Kiedy wstałam, moja przeciwniczka zrobiła poważny błąd. Z całej siły uderzyła mnie pięścią w niedawno wyleczone żebra, co wywołało mocny ból. 
- Nie powinna była tego robić- usłyszałam Paula. 
 Rzuciłam ją na matę dzięki powerslam i karuzelą rzuciłam na drugą linę. Podeszłam na drugi koniec ringu, wykonałam przerzut ciała w tył, wybiłam się w powietrze, obróciłam ciało o sto osiemdziesiąt stopni, złapałam za linę, a nogi podwinęłam za siebie. moje buty uderzyły prosto w Beth, a ja wślizgnęłam się na ring przez przestrzeń między pierwszą, a drugą liną. Ułożyłam ją pod narożnikiem, a sama błyskawicznie się na niego wyskrobałam. Stanęłam na jego szczycie przodem do ringu i skoczyłam. Po wykonaniu podwójnego salta spadłam na nią przodem, co pogłębiło ból w moich żebrach. Poczekałam, aż się podniesie i wtedy wykonałam salto, nie podkurczając nóg, dzięki czemu trafiłam prosto w jej szczękę. Upadła nieprzytomna na matę, a sędzia, za którego tymczasowo robił Jeff, odliczył do trzech, po czym uniósł moją rękę w geście zwycięstwa.
Usłyszałam jak Beth wstaje z maty, ale nie przejęłam się tym. Byłam pewna, że po prostu sobie pójdzie.
- Świetna walka. Gratuluję- warnęła przez zaciśnięte zęby i podła mi rękę, którą mimo wszystko chętnie uścisnęłam. Jednak to był jeden z największych błędów, jakie zrobiłam ostatnimi czasy, bo Beth kopnęła mnie w i tak już poobijane żebra. Padłam na kolana i poczułam się na moment lekko zamroczona. Przez salę przetoczył się pomruk przerażenia, a Phoenix zaśmiała się cicho.
Zebrałam w sobie wszystkie siły i zafundowałam jej kopniaka w klatę z półobrotu, co i ją powaliło na kolana.
- Nie rób tego więcej- warknęłam i wyczołgałam się z ringu.
Stanęłam oko w oko z Philem, który stał z zaplecionymi rękami, zmarszczonym czołem i kręcił głową.
- Mówiłem, żebyś tego nie robiła- zauważył.
Poczułam, jak ból zaczyna brać górę i aby się nie przewrócić złapałam za jego ramię. 
Z westchnieniem wziął mnie na ręce i zaniósł do gabinetu lekarza
*
- Twoje żebra są poważnie potłuczone, Annabell- powiedział lekarz, po uprzednim badaniu- Masz całkowity zakaz walk przez najbliższy tydzień. Co najmniej- zaznaczył, a ja zacisnęłam pięści z frustracji- Jedź do domu i nie przemęczaj się, proszę Cię. Jeśli się zastosujesz, to szybko wrócisz do walk- poprosił, a ja w milczeniu skinęłam głową i opuściłam jego gabinet.
- I jak?- zapytał Phil, czekający przed gabinetem.
Spojrzałam na niego wściekła i lekko się garbiąc i utykając ruszyłam przed siebie.
- Ann...- mruknął zrezygnowany.
- Co mam Ci powiedzieć? Dzięki Twojej przyjaciółeczce mam zgłowy walki przez co najmniej tydzień. O co jej w ogóle chodziło? Nawet mnie nie zna!- naskoczyłam na niego, a on odwrócił wzrok. Prychnęłam pod nosem i ruszyłam na poszukwania Paula, by móc poprosić o podwózkę do domu.
*
Od trzech dni nie pojawiła się na treningu, a on zaczynał czuć coraz większe wyrzuty sumienia. Doskonale wiedział dlaczego Beth tak zachowała się w stosunku do niej. Sfrustrowany rzucił butelkę z wodą w kąt i zdecydowanym krokiem ruszył w kierunku biura Paula.
- Proszę- usłyszał po zapukaniu.
- Gdzie jest Annabell?- zapytał na wstępie.
- W domu. Odpoczywa- Hunter zmierzył go czujnym spojrzeniem.
- Muszę z nią porozmawiać- ogłosił.
- Co Ci stoi na przeszkodzie, Phil?- zapytał Levesque, zapisując coś w papierach.
- Nie wiem gdzie ona mieszka. Powiesz mi gdzie mam jej szukać, Paul?- poprosił, chowając dumę do kieszeni.
Hunter odłożył długopis i spojrzął na niego uważnie.
- Nie wiem czy ona chce, żebyś do nie przyszedł- powiedział w końcu.
- Muszę wyjaśnić jej kilka spraw- odpowiedział.
- Dobrze- Levesque poddał się z jękiem i zapisał adres na małej karteczce.
***
Mam napisanych kilka odcinków w przód, więc nie ma problemów z brakiem nowości :) Ten rozdział, moim skromnym zdaniem zaczyna już powoli kreować akcję. Mam nadzieję, że was nie zawiodę swoimi pomysłami :) Czekam na komentarze ^^

niedziela, 5 sierpnia 2012

002 - Hey Hey Girl

Wolnym krokiem ruszyłam przed siebie, z zainteresowaniem rozglądając się wokół. To miejsce było główną siedzibą firmy, budynek był ogromny, ale bardzo chciałam zobaczyć wszystko na własne oczy, dlatego postanowiłam wybrać się na małe zwiedzanie. Usłyszałam, jak Phil wydaje z siebie dźwięk zwiastujący poddanie się, po czym podchodzi do ciężarków. Z zainteresowaniem obserwowałam kątem oka jak jego mięśnie nia ramionach na przemian spinają się i rozluźniają. Miał na sobie białą koszulkę bez rękawów, uderzająco podobną do tej, którą miałam ubraną ja, więc mogłam doskonale przyjrzeć się jego wielu kolorowym tatuażom. Siedział w jednym z najdalszych kątów pomieszczenia w lekkim rozkroku, w lewej ręce trzymał ciężarek, a prawą dłoń opierał na kolanie. Wyglądał tak majestatycznie i męsko, że musiałam się mocno pilnować, żeby nie zauwazył, że dokładnie go obserwuję. Chociaż bardzo chciałam nie mogłam przestać na niego patrzeć, był hipnotyzujący, ściągał na siebie całą moją uwagę, przez co nie mogłam skupić się na niczym innym. Nigdy wcześniej żaden mężczyzna nie zadziałał na mnie w taki sposób już przy pierwszym spotkaniu. To było do mnie niepodobne, ale z drugiej strony wcale mnie to nie dziwiło, był bardzo tajemniczy i pociągający.
- Cześć- nagle znikąd pojawiła się przede mną śliczna drobna dziewczyna z długimi kręconymi włosami i miłym uśmiechem.
- Cześć- odrzekłam miło.
- Jestem April, miło mi Cię poznać- podała mi dłoń, którą natychmiast uścisnęłam.
- Annabell. Mów mi Ann- odpowiedziałam.
- Widzę, że z Philem nie poszło Ci za dobrze. Nie przejmuj się, koleś ma chyba jakieś problemy, bo ostatnio strasznie się zmienił- oznajmiła, ruszając ze mną w małą wyprawę po budynku.
- Nie za dobrze to mało powiedziane- mruknęłam.
- Widziałam jak na niego patrzyłaś. Wpadł Ci w oko, prawda?- zapytała z usmiechem, a ja nieco się zmieszałam- Spokojnie, Ann, nic nie będę mówić, nie lubię plotek, poza tym, znasz go może godzinę? Ale mogę Ci powiedzieć, że on też zwrócił na Ciebie swoją uwagę- szepnęła konspiracyjnie, po czym uśmiechnęła się szeroko.
- Co chcesz mi powiedzieć, April?- zaciekawiłam się.
- Ja tylko mówię- rozłożyła ręce w geście obronnym- Teraz będziecie spędzać ze sobą naprawdę sporo czasu, będziecie mieć okazję żeby się lepiej poznać- poruszyła zabawnie brwiami, co wywołało u mnie głośny śmiech.
- Muszę przyznać, że poza Paulem, jesteś jedną z najżyczliwszych osób, jakie tutaj spotkałam, April. Cieszę się, że Cię poznałam- powiedziałam szczerze.
- W takim razie może masz ochotę wybrać się ze mną dzisiaj do sklepu? Muszę kupić nową kanapę do salonu, bo ta, którą miałam po poprzednim właścicielu właśnie się rozleciała- skrzywiła się na wspomnienie tej rzeczy.
- Jasne, bardzo chętnie. Muszę tylko powiedzieć Paulowi, że dzisiaj z nim nie wracam- poinformowałam ją- Wiesz może, którędy do jego biura?- zapytałam, na co ona zachichotała wesoło.
- Prosto korytarzem dojdziesz do windy, pojedziesz na czwarte piętro. Przy końcu korytarza będą drzwi z plakietką, na której napisane jest jego imię i nazwisko- poinstruowała mnie. Pomachałam jej na odchodnym i szybkim krokiem udałam się we wskazanym kierunku. 
- Proszę- usłyszałam, po wcześniejszym zapukaniu.
- Paul? Mogę na moment?- wychyliłam się zza drzwi. Zobaczyłam go siedzącego za biurkiem i przeglądającego jakieś papiery.
- Coś się stało, Ann?- zapytał, uśmiechając się lekko.
- Chciałam Ci tylko powiedzieć, że dzisiaj z Tobą nie wracam. April poprosiła mnie o pomoc w zakupieniu kanapy do salonu- poinformowałam go, na co on zaśmiał się głośno.
- Ta dziewczyna jest po prostu świetna- mruknął, kręcąc lekko głową- Cieszę się, że już ją poznałaś. Prawdopodobnie niedługo będziecie walczyły jako tag team, więc z nią też będziesz spędzała wiele czasu- poinformował mnie, a ja pierwszy raz od dłuższego czasu naprawdę się ucieszyłam.
- Dzięki- uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
- A jak Ci poszło z Brooksem?- zainteresował się.
- Nie poszło. Ten gość jest dziwny, Paul. Naprawdę muszę z nim tak dużo pracować?- zapytałam, patrząc na niego błagalnie.
- Ann, bądź cierpliwa, proszę Cię. Phil ma taki sposób bycia, jest nieco oschły dla nowopoznanych, ale potem na pewno go polubisz. Poza tym chyba ma jakieś problemy ostatnio, więc musisz dać mu mały kredyt na starcie- poprosił.
- Dobrze- westchnęłam- Co ja z Tobą mam- zaśmiałam się, kręcąc głową.
- Ale i tak mnie kochasz- wyszczerzył się, a ja ze śmiechem opuściłam jego gabinet.
*
Po opuszczeniu gabinetu Paula błąkałam się po budynku niczym duch i dwa razy dzwoniłam do przyjaciela z zapytaniem gdzie jestem i jak mam się wydostać. Za każdym razem śmiał się ze mnie, ale potem cierpliwie wszystko tłumaczył. Udało mi się z powrotem dotrzeć do sali, w ktorej ćwiczyli zawodnicy. Poznałam jeszcze kilka naprawdę życzliwych i miłych osób takich jak Adam, Layla czy John. April, chociaż też była tam stosunkowo nowa, z wielką przyjemnością przedstawiała mi każdego po kolei i opowiadała o wszystkim. Z wielkim uśmiechem patrzyłam na to jaka była szczęśliwa i pełna życia. Wszystko to było dla niej spełnieniem najskrytszych marzeń, więc czerpała z tego wszystko co mogła.
- To kiedy pokażesz nam co tak naprawdę pokażesz, Mała?- zapytał Jeff, patrząc na mnie uważnie.
- Cóż, Paul powiedział, że jutro mam zacząć treningi, więc zobaczymy- odpowiedziałam z uśmmiechem.
- A długo już ćwiczysz?- zapytała tym razem Barbara, uśmiechając się przyjaźnie.
- Ponad dziesięć lat. Wtedy tata zapisał mnie na treningi w Philadelphii- odrzekłam.
- Ann?- usłyszałam po chwili April- Możemy już iść, ale ja muszę coś załatwić. Poczekasz na mnie przed budynkiem?- zapytała, a ja skinęłam głową potakująco.
Westchnęłam. Zostałam sama w tej sali i nie miałam pojęcia jak trafić do wyjścia. Pokręciłam głową i ruszyłam przed siebie. Po kilku minutach zrozumałam, że prawdopodobnie powinnam była iść w kompletnie innym kierunku, bo korytarz robił się coraz ciemniejszy i nie miałam pojęcia gdzie jestem. Odwróciłam się z zamiarem opuszczenia tego miejsca i wpadłam na kogoś z wielkim impetem.
- Uważaj jak chodzisz!- usłyszałam przed sobą.
Podniosłam wzrok i ujrzałam nie mniej, nie więcej, tylko Phila zdziwionego moją obecnością w tym miejscu.
- Przepraszam- mruknęłam i chciałam go wyminąć, ale złapał moje przedramię i zmusił do zatrzymania się.
- Co ty tu w ogóle robisz?- zapytał opryskliwie.
- A jak myślisz, Geniuszu? Zgubiłam się. Nie zapuszczałabym się tutaj, gdybym wiedziała gdzie idę- odfuknęłam, a on znów się uśmiechnął.
- Trafiłaś do jednej z szatni, Annabell. Żeby się stąd wydostać, musisz iść w prawo na najbliższym skrzyżowaniu. I następnym razem- zniżył głos i przysunął się bliżej- Uważaj na kogo wpadasz.
- Ty na serio masz ze sobą jakiś problem- warknęłam, po czym wyszarpnęłam rękę i szybko ruszyłam do wyjścia.
*
- Już jestem- obok mnie pojawiła się April, akurat w momencie kiedy odpalałam drugiego papierosa. Wiedziałam, że gdyby Paul to zobaczył to byłby skłonny mnie zamordować, w końcu byłam sportowcem. Ale jego już nie było, a ja musiałam zapalić po tej dziwnej sytuacji z Philem.
- Poczekasz aż wypalę?- zapytałam, a ona skinęła głową.
W tym momencie z budynku wyszedł Phil. Uśmiechnął się do mnie i pomachał, ale jego twarz stężała, kiedy zobaczył papierosa. Zaciągnęłam się mocno i wypuściłam dym i tym razem to ja powtórzyłam jego poprzedni gest. Pokręcił głową i wsiadł do samochodu. April patrzyła na mnie z uniesioną brwią.
- Nie pytaj- mruknęłam, a ona wzruszyła ramionami i udała się w kierunku swojego samochodu. Uśmiechnęłam się na widok ślicznego, srebrnego volkswagena golfa 6.
- Jedźmy po tę kanapę- powiedziała, wsiadając do środka.
*
Wieczorem, usiadła na dywanie z kubkiem kawy w ręce i przy dźwiękach cichej muzyki rozmyślała o dzisiejszym dniu. Tak wiele się stało, było tyle do przemyślenia. Jej przerażenie związane z nową pracą minęło tak szybko, jak szybko się pojawiło. Paul miał rację co do wrestlerów i div, których poznała. Wszyscy byli mili, życzliwi i chętni do pomocy. Na myśl o April na jej twarz natychmiast wpłynął uśmiech. Chociaż była młodsza o rok od swojej nowej koleżanki uważała ją za niesamowicie niewinną, otwartą i radosną dziewczynę, która wnosiła światełko w każde miejsce, w którym się znalazła. Widziała w niej materiał na najlepszą przyjaciółkę. Przypomniała sobie ich wspólne wygłupy podczas kupowania kanapy i zwariowane pomysły AJ. Kiedy w końcu wybrała sobie śliczną groszkową kanapę była z siebie bardzo dumna. Okazało się, że April mieszka tylko dwie ulice dalej. Kiedy dotarły do jej mieszkania, a dostawcy wnieśli mebel, dziewczyny zgodnie stwierdziły, że kanapa pasuje idealnie. Panna Mendez mieszkała razem ze swoją kuzynką i swoją ukochaną suczką Roxi, rasy jork. Była kochana tak jak swoja pani. Uznała, że ten pies idealnie pasuje do dziewczyny.
Na koniec na myśl przyszedł jej Phill. Budził w niej tak skrajne emoce, że nie miała pojęcia czy ma go lubić czy wręcz przeciwnie. Był taki... Mroczny, tajemniczy, niedostępny, zagubiony, a zarazem męski, niezależny i czarujący. Chciała, nieco wbrew sobie, pozać go bliżej, zrozumieć. Wiedziała, że już niedługo będzie miała ku temu okazję.
Nie wiedziała, że całkiem niedaleko, w swoim domu, obiekt jej rozmyślań robi dokładnie to samo co ona. Myśli. O niej.
***
Witam :) Rano wróciłam z wesela, teraz wstałam i pomyślałam, że mogę opublikować notkę, skoro i tak piszę z wyprzedzeniem. Być może w tej notce też nic się nie dzieje, ale cierpliwości, moje kochane, wydaje mi sie, że od następnej zaczyna już robić się ciekawiej :)

piątek, 3 sierpnia 2012

001 - Blue Jeans

Natychmiast po otworzeniu oczu poczułam niemiły ucisk w brzuchu. Dzisiaj mialam w końcu stawić się w firmie i poznać moich nowych kolegów, z którymi będę pracowała. Świadomość, że będę nowa w tym środowisku oddziaływała destrukcyjnie na moją i tak już mocno nadwyrężoną psychikę.
Przerażona i roztrzęsiona poszłam do kuchni, by móc zrobić sobie kawę i grzanki. Byłam wdzięczna Paulowi i Stephanie za pomoc w znalezieniu mieszkania blisko miejsca pracy. Było dosyć spore jak na jedną osobę, ale ulokowane było w miłej okolicy, jego cena była przystępna, a poza tym miałam blisko do domu państwa Levesque. Uśmiechnęłam się sama do siebie na wspomnienie opieki, jaką mnie otoczyli. Byli niesamowicie życzliwymi i pomocnymi ludźmi, chcieli dla mnie jak najlepiej i starali się pomagać na wszystkie możliwe sposoby. Nieco podbudowywał mnie fakt, że Paul obiecał, że przeprowadzi mnie za krękę prez nowe środowisko i postara się, by wszystko wydawało się łatwiejsze.
Podeszłam do szafy i otworzyłam ją szeroko. Chciałam wypaść jak najlepiej, ale przecież nie mogłam przesadzić, byłam sportowcem. Z westchnieniem wyjęlam niebieskie dżinsy i białą opiętą bokserkę. na stopy założyłam adidasy, włosy zostawiłam naturalne, lekko pokręcone. Zrobiłam przyzwoity makijaż i uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze, chcąc dodać sobie nieco odwagi. Do sportowej torby schowałam ukochane szare dresy i kilka potrzebnych rzeczy. Zamknęłam za sobą drzwi i zbiegłam po schodach, chcąc jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz, gdzie przywitało mnie ciepłe powietrze i mocne słońce. Uśmiechnęłam się i raźnym krokiem ruszyłam w kierunku domu Paula. Dostrzegłam go kręcącego się przy samochodzie.
- Paul!- krzyknęłam i pomachałam mu wesoło.
Kiedy tylko mnie dojrzał, natychmiast się uśmiechnął i odwzajemnił mój gest.
- Już myślałem, że będę musiał zawieźć Cię tam siłą- zażartował na wstępie, przytulając mnie mocno do siebie, jak to miał w zwyczaju.
- Chciałabym po prostu mieć to już za sobą- mruknęłam i nie czekając na jego reakcję wsiadłam do samochodu.
- Ann, to są naprawdę wspaniali ludze, uwierz mi. Pokochasz ich wszystkich i niedługo będziesz śmiała się z tego strachu przed spotkaniem z nimi- zapewnił mnie.
- To są gwiazdy, a ja? Zwykła, szara dziewczynka, nagle pakuje się w ich życie? Na pewno ich to zdernerwuje- dpowiedziałam, przygryzając nerwowo wargę. 
- Przestań. To są zwykli ludzie, tacy jak ty czy ja. Poza tym Vince widzi w Tobie potencjał i jedną z czołowych gwiazd na wiele lat- uśmiechnął się, co mimo wszystko odwzajemniłam.
W końcu zatrzymał samochód przed ogromnym budynkiem, a ucisk w moim żołądku natychmiast się podwoił. 
- Ja tam nie wejdę- mruknęłam cicho, cofając się powoli.
Zarejestrowałam tylko, jak Paul przewraca oczami, a po chwili straciłam grunt pod nogami. Śmiałam się i szarpałam, ale on za nic w świecie nie chciał mnie postawić uparcie twierdząc, że woli mnie wnieść, niż potem ganiać po całym mieście. 
- Już jesteśmy, Mała, przestań się szarpać, bo w końcu wydłubiesz mi oko- poprosił spokojnie i w końcu postawił mnie na ziemi.
Zaśmiałam się radośnie i walnęłam pięścią w jego ramię. Odgarnęłam włosy z twarzy, a śmiech ugrzązł w moim gardle. Miałam przed sobą kilkadziesiąt par oczu, które wpatrywały się we mnie niemało zszokowane. Instynktownie złapałam dłoń Paula, co wywołało małe zamieszanie, a mnie zmusiło do jeszcze większego skulenia się w sobie. 
- Hej, ludzie! Spokojnie! To jest Annabell Rosario, nasz najnowszy nabytek i przyszła wielka gwiadza- ogłosił Hunter. Z całej siły nadepnęłam mu na nogę po tych słowach, a on zacisnął zęby i uśmiechnął się szerzej, co wywołało lekki śmiech w tłumie- Mam nadzieję, że będziecie w stosunku do niej przyjaźnie nastawieni, nie zagnębicie jej od razu i pomożecie przebrnąć przez początek jej długiej drogi- mówił, a ja w tym momencie się wyłączyłam.
Zobaczyłam go. Stał oparty o ścianę i w zamyśleniu wyglądał przez okno. Ręce miał splecione na piersi, a czoło lekko zmarszczone. Wyglądął na głęboko nad czymś zamyślonego, a ja poczułam się oczarowana jego osobą. Bił od niego spokój, pewność siebie i charyzma, które uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Było jednak coś w jego postawie co mnie niesamowicie zaintrygowało. Wydawał się być nieobecny i obojętny na wszystko co się wokół niego działo, a jednak mimo wszystko, to on ze wszystkich zgromadzonych tutaj osób przypadł mi najbardziej do gustu. 
- Widzę, że już zauważyłaś Phila- powiedział Paul. Jedno zdanie wywołało całkowitą ciszę na sali i zwróciło moją uwagę z powrotem na przyjaciela- Dobrze się składa, Mała, bo to z nim będziesz pracowała najwięcej. Skoro i tak musicie się lepiej poznać, chyba najlepiej będzie jeżeli to on stanie się Twoim przewonikiem- zaroponował, uśmiechając się cwaniacko. 
- Nie!- powiedzieliśmy równocześnie. Spojrzałam na niego. Niemalże miażdżył mnie spojrzeniem, wydawało mi się, że jestem tylko kolejną na jego długiej liście problemów. 
- Paul, przysięgam, że kiedyś...- zaczęłam, ale natychmiast mi przerwał.
- Wiem wiem, nadejdzie ten dzień, w którym dokonasz zemsty, ale to jeszcze nie dzisiaj- zakończył za mnie z uśmiechem i pocałował mnie lekko w czoło, co skwitowałam fuknięciem- Bawcie się dzieciaki dobrze- pomachał nam na pożegnanie i nie czekając na moją reakcję zamknął za sobą drzwi.
Przymknęłam oczy i wciągnęłam głeboko powietrze. Kiedy się odwróciłam, wszyscy wrócili do swoich zajęć. Jedynie Phill stał w tej samej pozycji co wcześniej i patrzył na mnie zimnym wzrokiem.
- Nazywam się Phil Brooks, w ringu CM Punk, wychodzi na to, że musimy razem pracować, a na domiar złego zostałem Twoją niańką, więc nie przedłużając...- zaczął beznamiętnym głosem.
Poczułam jak ciśnienie mojej krwi wzrasta, a oddech przyspiesza.
- Posuchaj no mnie, Phil- przerwałam mu ostro- Nie potrzebuję Twojej łaski w oprowadzeniu mnie tutaj, jestem dużą dziewczynką, dam sobie radę, jasne? To, że Paul tak powiedział, dla mnie nie oznacza, że tak musi być, więc wybacz, ale chyba powinnam iść w swoją stronę, skoro moje towarzystwo jest Ci nie na rękę- warknęłam.
Dostrzegłam na jego twarzy zdziwienie, ale zaraz potem jego miejsce zajął uśmiech.
Prychnęłam pod nosem i odwróciłam się na pięcie, by móc iść w inną stronę. Nawet pomimo tego uroku jaki od niego bił i pociągu, który czułam, był niezwykle arogancki i niemiły. Nie chciałam mieć z nim styczności, ale wychodziło na to, że mieliśmy razem pracować, więc musiałam schować dumę do kieszeni i postępować według oczekiwań. 
*
Oparł się o ścianę i zapatrzył na widok za oknem. Uwielbiał z tego miejsca obserwować życie ludzi w mieście. W jakiś sposób było mu ich wszystkich żal, a z drugiej strony śmieszył go ten ich ciągły pośpiech. Nie rozumiał tego, chociaż jego życie wyglądało podobnie. Dostrzegał jednak jedną podstawową różnicę: on kochał swoją pracę, a oni? Wszystko robili z przymusu. 
Usłyszał poruszenie na sali, kiedy zauważył wchdzącego do pomieszczenia Paula z dziewczyną w ramionach, która z pewnością nie była jego żoną. Nawet mimo tego dziwnego mętliku w jego głowie przyznał sam przed sobą, że zwróciła jego uwagę. Była śliczna, młoda, na pewno wysportowana, skoro Vince planował zrobić z niej tak wielką gwiazdę i miała pozytywny wpływ na Paula, mogła pogrywać sobie z nim jak chciała. Westchnął i wrócił do swojego wcześniejszego zajęcia. Nie miał teraz nastroju ani chęci do uganiania się za panną, chciał w jakiś sposób uporządkować swoje życie. Jednak Paul mu tego nie ułatwił, kiedy kazał mu się zająć nową. Zdenerwował go fakt, że nie będzie mógł w spokoju ćwiczyć i zająć się sobą. 
- Nazywam się Phill Brooks, w ringu CM Punk, wychodzi na to, że musimy razem pracować, a na domiar złego zostałem Twoją niańką, więc nie przedłużając...- zaczął beznamiętnym głosem.
Zauważył małą zmianę w jej postawie i wyrazie twarzy.
- Posuchaj no mnie, Phil- przerwała mu ostro- Nie potrzebuję Twojej łaski w oprowadzeniu mnie tutaj, jestem dużą dziewczynką, dam sobie radę, jasne? To, że Paul tak powiedział, dla mnie nie oznacza, że tak musi być, więc wybacz, ale chyba powinnam iść w swoją stronę, skoro moje towarzystwo jest Ci nie na rękę- warknęła.
Zszokowała go jej postawa. Był święcie przekonany, że będzie musiał się nią zajmować, a ona przyczepi się do niego niczym dziecko. Tymczasem ona na samym wstępie zaznaczyła swoją pozycję i niezależność. Nie mógł nie uśmiechnąć się na tę reakcję. Widział, że zrobił na niej niemałe wrażenie, ale czuł, że dziewczyna jest na niego po prostu zła. Zaintrygowała go do tego stopnia, że obiecał sobie, że za wszelką cenę postara się ją poznać. Kto wie? Może to ona jest tą jedyną wielką miłością, o której mówiła jego siostra kilka dni temu, kiedy rozmawiali przez telefon. Jego uśmiech się poszerzył kiedy ujrzał, jak kołysze biodrami, odchodząc w przeciwnym kirunku.

***
Jak wam się podoba pierwszy rozdział? łał, cieszy mnie takie zainteresowanie z waszej strony, nie spodziewałam się :D Dodałam bohaterów drugoplanowych, mam nadzieję, że nieco ułatwi wam to życie :) Akcja musi póki co się nawiązać, być może już jutro drugi rozdział, kto wie? :) 
Póki co czekam na wasze opinie i wybaczcie błędy :*


czwartek, 2 sierpnia 2012

000 - Fallout

Po raz ostatni obejrzała się za siebie i głośno wzdychając opuściła wzrok. Świadomość, że opuszcza miejsce, w którym spędziła niemal całe swoje życie była przytłaczająca i bolesna. Czuła, jakby ktoś zaciskał pięści wokół jej szyji i serca, nie pozwalając oddychać. W głębi jednak czuła, że to jest coś, dzięki czemu będzie szczęśliwa, dzięki czemu w końcu podąży za swoimi marzeniami. On by tego chciał. Dla niej.
Spojrzała prosto w oczy mamy, która stała zapłakana na werandzie i udawała, że ten wyjazd sprawia jej wiele radości, że to są łzy szczęścia. Jednak ona wiedziała, że jej ukochana mamusia nie może sobie poradzić z wyjazdem jedynego dziecka. Świadomość, że nie zobaczy jej przez tak długi czas była niezwykle przytłaczająca. 
Odwróciła się w kierunku samochodu, który został po nią przysłany. Od dzisiaj będzie kimś ważnym - spełni marzenia i będzie uczestniczyła w funkcjonowaniu jednej z największych firm na świecie. Zatrzasnęła drzwi czując, że właśnie obrała kierunek ku nowemu rozdziałowi w jej życiu.
*
Opadł ciężko na kanapę i westchnął przeciągle. Kolejny wieczór pracy dobiegł końca, a on mógł pozwolić sobie wreszcie na chwilę wytchnienia. Za każdym razem wracał do domu. Do wielkiego pustego domu, gdzie mógł w końcu przestać być gwiazdą. Mógł być sobą. Mógł usiąść na miękkim dywanie przed kominkiem z kubkiem kawy w ręce i przy dźwiękach cichej muzyki po prostu w milczeniu pogapić się przed siebie. 
Był sławny i bogaty. Był bogiem. Ale jednak czegoś mu brakowało - nie lubił tej pustki wokół siebie. Wiedział, że wiele kobiet dałoby się pokroić za jeden jego uśmiech, ale on chciał tej jednej, jedynej, która nie zwracałaby uwagi na stan jego konta, ktora otoczyłaby go opieką w razie potrzeby i kochała za wszystko i pomimo wszystko. 
Sięgnął po telefon i wybrał numer swojej siostry. Wiedział, że ona jest jedyną osobą, która go wysłucha.
*
Oparła głowę o ścianę za sobą i wypuściła powietrze z płuc. Siedziała przed budynkiem firmy, gdzie nawet pomimo późnej pory kręciło wię wiele osób.
- Było dobrze, Mała. Zobaczysz - poradzisz sobie- usłyszała niski głos po prawej stronie.
Podniosła wzrok i uśmiechnęła się na widok człowieka, który rozjaśniał jej świat, jak nikt inny.
Usiadł obok niej i objął ją opiekuńczo swoim wielkim ramieniem. Zachichotała cicho. Uwielbiała, kiedy tak robił. Był dla niej jak starszy brat, którego nigdy nie miała.
-Boję się, Paul- mruknęła po dłuższej chwili.
- Nie masz czego. Obiecuję, że nie zrobimy ci krzywdy- zasalutował, udając powagę.
- A będziesz przy mnie?- zapytała nieco płaczliwie.
- Cały czas- odpowiedział natychmiast cąłując delikatnie jej czoło.
***
Uwielbiam takie momenty jak ten - nie miałam pomysłu na prolog, ale w czasie pisania samo to do mnie przyszło. Jestem naprawdę dumna z tego co napisałam i biorąc po uwagę fakt mojej nieobecności w blogowym świecie uważam, że poszło mi przyzwoicie.
Tak, dobrze widzicie, nie jest to o piłce nożnej. Też sport - trochę inny, ale zawsze :D Mam nadzieję, że będą tu jacyś czytelnicy, mimo wszystko. Gorąco liczę na wasze opinie. Obiecuję nadrobić zaległości u was i jakoś ogarnąć blogspot :D
Wrestling to wspaniały sport, chociaż wiele, zbyt wiele osób uważa inaczej. Cóż, nie zmienię niczyjego zdania, ale nie skreślajcie tej historii od razu :)
Specjalne podziękowania kieruję do Mariposy, któr przeprowadziła mnie przez tajniki blogspot z anielską cierpliwością. Jesteś kochana :*
Do następnego - mam nadzieję, że szybko :*